Bezchmurnie

 

Dziś wspaniały dzień, niedziela,

już od rana duszę krzątam.

I entuzjazm się udziela,

co najgorsze we mnie sprzątam.

Do Kościoła chcę pojechać,

by móc z Bogiem się rozmówić.

Zbyt daleko nie odjechać,

co Ma w planach, z Nim omówić.

Czy to koniec mej udręki,

tu nie tylko me cierpienie.

Nie chcę dłużej tej wyręki,

mym najbliższym współcierpienie.

Przez to całe moje życie,

rozsypało dom karciany.

Czy łóżkowe tylko gnicie,

może kiedyś murowany?

Grunt że jeszcze Bóg obdarzył,

mym humorem co nie gaśnie.

Super że mnie nim poparzył,

mogę tryskać wokół właśnie.

I na pewno dzięki niemu,

tak to jakoś się kołaczę.

Co zostało ceniącemu,

tylko w myślach swoich skaczę.

 

                                            mieszkaniec Tomek