Ile jeszcze?
Kiedy to się wreszcie skończy,
wszyscy mają tego dosyć?
Bycie w domach ogół łączy,
bo na zewnątrz same ciosy.
Niczym ptaki siedzą w klatce,
zakłócone ich relacje.
Jak bibelot na makatce,
różne przez to też frustracje.
Mkną maseczki po chodniku,
nikt się z nikim nie zatrzyma.
Wszelkie sprawy na chybciku,
nie wiosenny wcale klimat.
W tej, depresji atmosferze,
trzeba motyw w każdym wyjściu.
W bladej cerze, na rowerze,
by rumieńca czekasz przyjściu.
W Słońcu jeszcze nie toniemy,
to nie czasy na rozkosze.
Esemesy, maile ślemy,
pod domowym żyjąc kloszem.
Że się czasom nie dajemy,
tak jak ogół ludzi wspólny.
I z marazmu wyjść już chcemy,
taki nasz, wysiłek wspólny.
Naturalizm nasz zachwiany,
nie jest życiem taki żywot.
Dystans nasz też zachowany,
bycie ludzkie pod pokrywą.
mieszkaniec Tomek