Burze

 

W górze burze wiatr przenosi,

często groźne z gradu spadem.

Z dala hukiem grzmot ogłosi,

burza wszczyna swa biesiadę.

 

Na początku zawsze skromnie,

mżawką ziemię z lekka rosi.

Potem leje już ogromniej,

a wiatr w polu, zboża kosi.

 

Koronami w lesie targa,

niebo kroi błysk pioruna.

Bardzo mocno nimi stargał,

w liście, w igły ścieli runa.

 

Jak potężny jest to żywioł,

można nieraz się przekonać.

Tak potrafi twarde wygiąć,

fali zniszczeń jest od groma.

 

Mały strumyk zmienia w rzekę,

gradem omłot niczym cepa.

Dokonuje z nurtem dziełek,

no bo woda w rzeczce ślepa.

 

Wartko niesie co napotka,

rzeczy duże i drobiazgi.

Po tej rzeczce, mnóstwo błotka,

tak to burza zdąży nadgryźć.

 

Wiatr przenosi nie ruchome,

drzewa łamie jak zapałki.

Często je zostawia złomem,

albo sterczą jak wypałki.

 

Grad obija, gnębi wszystko,

nawet trawnik jest zniszczony.

Taką burza jest artystką,

teraz żywioł, napasiony.

 

Pozostają łzy po burzy,

no i ręce załamane.

Znowu się w oddali chmurzy,

te niszczące, są niechciane.

 

mieszkaniec Tomek