Drukuj

 

Epidemia

 

To wróg nowy, niezmierzony,

zbiera wokół siebie żniwo.

Każdy dzień jest z owym, słony,

zmalowany jest na siwo.

 

Wielkie rzesze zabrał ofiar,

co uległy po zmaganiach.

Wielu ludzi tak umotał,

ilu jeszcze, miewa zamiar?

 

Bo nie ważne, kogo schwyta,

który trafi się następny.

Kto przykróci jego chwytak,

a na razie, wszyscy cierpmy?

 

Kto algorytm ten rozwiąże,

by skutecznie podciąć skrzydła?

I pomyśli, w moment mądrze,

bo ta ,bajka’ już obrzydła.

 

Cały Świat jest uziemiony,

nic już nie jest tak jak było.

W każdym calu, przygnieciony,

wszystko jakoś się zburzyło.

 

Człowiek z życia nie korzysta,

każdy pędzi nie ustając.

I nikt z nikim nie chce przystać,

tak się dziwnie, wszyscy czają.

 

Czy Glob zmierza do zagłady,

czy pobędzie jeszcze trochę?

Bo niektórym brak ogłady,

Świat, pokazał swą rosochę.

 

Coraz nowsze kataklizmy,

rządzą, jakieś epidemie.

Dosyć Ziemi tej trucizny,

i wybucha to, co drzemie.

 

Ale co tu darmo pisać,

człowiek sobie sam kowalem.

Ziemskiej kuli już obwisa,

więc zaczęła groźnie szaleć.

 

mieszkaniec Tomek

Twórczość
Odsłony: 1274