Puszcza Białowieska

 

 

Kto spróbuje, tu wyłuszczy,

naszej polskiej, nie norweskiej.

Jak nam szumi knieja puszczy,

o tej starej, białowieskiej.

 

Która jest ostoją żubra,

co w niej panem jest i królem.

Najwspanialsze oczom udrap,

byś widokom zdołał ulec.

 

Gdy w Nią wchodzisz,

w ten świat fauny oraz zwierząt.

Na sto procent wzbudzą podziw,

i z oddali wzrokiem zmierzą.

 

Tu przyroda sama rządzi,

ingerencji twej nie trzeba.

A w Narewki wartki prądzik,

pięknym w niej odbicie nieba.

 

Płynie owa skrajem puszczy,

dla zwierzyny wodopojem.

Opowieści swe nawadnia,

tak otwiera Jej podwoje.

 

W dali słychać odgłos sójki,

która wieści że jesteście.

Jak w oddali leśne chórki,

stąpaj cicho, to w twym geście.

 

Stado łani pośród drzewy,

na nas bacząc, obserwują.

I człowiecze chłoną wziewy,

bardzo ich harmonię psują.

 

Wreszcie słychać króla puszczy,

niczym pędzi jak maszyna.

On nas także wzrokiem lustrzy,

nic go w biegu nie zatrzyma.

 

Wszędzie wokół wiatrołomy,

bo nikt tego nie usuwa.

Wokół wiatru leżą złomy,

klockowaty, drzewny uwał.

 

Tu też mieszka selekcjoner,

co się wilkiem dalej zowie.

Oczy krwiste i czerwone,

a jedynym wrogiem, człowiek.

 

Ciężko wszystko tu wymienić,

tyle flory, fauny wokół.

Piękny widok dla twych źrenic,

dla przyrody, godne lokum.

 

Co tu żyje, życiem cieszy,

ciężko w wierszu tym wymienić.

Niechaj tętni las wspaniały,

nie podcinaj w Nim korzeni.

 

 

mieszkaniec Tomek